Wisior Twisted triangle, na pocieszenie

            Do trzech razy sztuka, jak to mówią :) Nie dotyczy to tego wisiora lecz drutów :)
Trzy razy rozpoczynałam sweter z Limy Dropsa, za każdym razem docierałam prawie do końca i.... to nie było to czego oczekiwałam... prucie.
Powinnam się denerwować ? Nawet nie doświadczyłam tego uczucia, to chyba naprawdę nie było to. No może w jednym przypadku kiedy miałam zrobione już rękawy, w sumie był zrobiony cały ale po kilku przymiarkach i długim leżakowaniu... sprułam :)
Ostatnio zaczęłam piórkowy sweterek z Brushed Dropsa i co ? Sprułam :)
Po tym pruciu dopadła mnie jednak mała załamka i tak sobie pomyślałam, że może koraliki podbudują moje ego.

            Sobota, myślę, szybko sprzątnę chatę i siądę do koralików ale po tym jak kota bezczelnie zeżarła mięso na kotlety a ja posłodziłam ziemniaki to pomyślałam... w tyłku to wszystko mam...
Dobrze, że na popołudnie był zaplanowany grill, bo mizeria to raczej marny obiad :)

I tak właśnie powstał wisior Twisted triangle, w/g opisu z Beading Polska nr 02/15.


Zdjęcie tylko jedno bo piszę z telefonu ...
Miłej niedzieli
Jola

P.S. Kotu nic się nie stało, pomimo głodu, kochamy go :)

12 komentarzy:

  1. Przepiękny! Zawsze uważałam, że koraliki na obiad to najlepsza dieta i lek na całe zło :D U nas z reguły pies pełni rolę wymiatacza, bo kot ma ludzkie jedzeni głęboko w nosie :) Częściej te koraliki proszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga dziękuję :)
      Z tą dietą jest coś na rzeczy. W niedzielę tak się zakoralikowałam, że zapomniałam o jedzeniu :)
      U mnie koty pomimo pełnej miski i kocich smakołyków wciąż pragną naszego jedzenia.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak... Grill jest lekiem na całe zło! :) Piękny wisior. A z tym pruciem niestety tak bywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula dziękuję :)
      Tak, z grillowania wszyscy są zadowoleni. Ja, bo nie muszę stać przy kuchni, reszta domowników, bo akurat to lubią :) A prucie.... no cóż, czasami jest kojące :)

      Usuń
  4. Może i nie idzie Ci ostatnio gotowanie ziemniaków i robienie na drutach ale koralikowaniem nadrabiasz :) Piękny wisior! Gdyby nie moja absolutna nieumiejętność w kwestii koralikowej, zrobiłabym sobie takie cudo w kolorze miętowym/turkusowym... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jest tyle fajniejszych rzeczy do zrobienia oprócz gotowania ale niestety nie ma lekko, obiad musi być, choćby jak w tym przypadku, byle jaki :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Cuuuuuuudoooooooo!!! Jolu,jesteś niesamowicie zdolna!!! A na druty przyjdzie czas... Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jolu, wisior piękny ponad miarę.Taki morski jakby z muszli jakaś rozgwiazda... Sukces koralikowy wynagrodził inne minusy. Czasem tak jest pod górkę. Mnie też prucie czeka, bo najnowsza bluzka okazała się niewypałem i do tego dwa rozmiary za dużym-robiłam od rękawa do rękawa, więc całość do bani i do tego nieopatrznie zszyłam zanim przymierzyłam, a moje szycie spruć to masakra. Pozdrawiam majowo i cieplutko! Rękodzielarki nie dają się!!!!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Babojolowy zawrót głowy , Blogger