Majówkowe 344 km rowerem - poprawiony post.


Witam wszystkich zaglądających
Ogoniasty z Kala i ogoniasty szary dziękują wszystkim za miłe przyjęcie i komentarze :)
Dziękuję też tym z Was, którym spodobał się mój blog i dodali mnie do swoich 
odwiedzanych blogów :)
oraz witam nowych obserwatorów :)


Post miał być opublikowany wczoraj ale z powodów technicznie mi nieznanych, nie został opublikowany. Wiem, że był widoczny na Waszych blogach ale nie mogłyście go zobaczyć.
PRZEPRASZAM !!!


W poprzednim poście pisałam o zaplanowanej rowerowej majówce.
Otóż, udało się, dojechaliśmy na miejsce i szczęśliwie wróciliśmy.
Nie zwiedziliśmy wszystkiego co było zaplanowane, bo pogoda jaka była każdy wie, nie dopisała ale nie poddaliśmy się i nie siedzieliśmy na miejscu. Rowery były używane nawet w deszcz. Nie była to majówka spędzona na błogim leniuchowaniu o jakim marzyłam. Była to majówka okupiona potem, zmęczeniem, w niektórych momentach prawie łzami. Łzami złości, bezsilności i walką z własną słabością. Droga momentami była ciężka, podjazdy pod długie górki doprowadzały mnie do ogromnej wściekłości. Ogólne zmęczenie powodowały ataki nagłego potoku niecenzuralnych słów z moich ust. Ich ilość i częstotliwość z jaką się wydobywały samą mnie zadziwiały. Tutaj, muszę to przyznać, chylę czoła przed moim mężem, bo za każdym razem w takiej sytuacji nie puszczały  mu nerwy a wręcz przeciwnie, za cierpliwość jaką okazywał powinien otrzymać order ! Kocham Cię. Szybko jednak frustracja mijała, powracała energia i wiecie co, okazuje się, że z moją kondycją nie jest tak źle. Po powrocie nie miałam żadnych zakwasów :) Nie licząc bólu kolana, który wziął się nie wiadomo skąd i torturował  przy każdym naciśnięciu pedała. Całościowo patrząc nastrój w grupie panował dobry. Humory dopisywały. Nikt nikomu nie zalazł za skórę bo nadal chcemy ze sobą jeździć.

Słubice są miastem granicznym z Frankfurtem nad Odrą i mamy okazję jeździć po niemieckich ścieżkach rowerowych a musicie wiedzieć, że tam ścieżkami rowerowymi można dojechać chyba wszędzie.
Dlatego jechaliśmy częściowo po niemieckiej stronie a po przepłynięciu promem część trasy przejechaliśmy stroną Polską. Po drodze odwiedzając miejsca upamiętniające walkę żołnierzy podczas II Wojny Światowej.

Na wysokości Kienitz stoi Radziecki pomnik, który upamiętnia przeprawę przez Odrę Wojsk Radzieckich w 1945 roku.



Czekamy
 na prom




Śniadanie w Gozdowicach, po przepłynięciu promem








W Starych Łysogórkach znajduje się Muzeum 1 Armii Wojska Polskiego oraz stoi czołg, który brał udział w walkach na szlaku bojowym,




Cmentarz Siekierkowski- Cmentarz wojenny 1 Armii Wojska Polskiego - wbrew powszechnej opinii nie znajduje się on w Siekierkach , tylko w Starych Łysogórkach.

Na cmentarzu spoczywa 1987 żołnierzy ( w tym 1661 znanych z nazwiska).
Jest bardzo zadbany. 
Ogrom krzyży, nazwiska, wiek na tabliczkach i świadomość, że wszyscy Ci żołnierze zginęli już pod samiuśki koniec wojny przytłoczył mnie ogromnie.





Sanktuarium Matki Bożej Nadodrzańskiej Królowej Pokoju w Siekierkach













Góra Czcibora
Miejsce bitwy pod Cedynią w 972 roku.
Na zachód od Cedyni, na wzniesieniu, w czerwcu 1972 roku został postawiony " Pomnik Polskiego Zwycięstwa nad Odrą", upamiętniający 1000- lecie bitwy pod Cedynią.




Pomnik przedstawia orła z rozpostartymi skrzydłami.
Pierwszy raz byliśmy tam w zeszłym roku, w drodze nad morze, też rowerami :)


To jest widok z góry- robi wrażenie prawda?


W drugi dzień weekendu pogoda nam nie dopisała. Musieliśmy zrezygnować z zaplanowanej wycieczki...
Wybraliśmy się więc  w odwiedziny do znajomego leśniczego, mieszkającego w okolicy.
Droga okazała się dość męcząca ( z Piasku na Chojnę), nielubiane przeze mnie górki dały mi w kość.



Leśniczówka w środku lasu odnaleziona :)
Gorąca herbata i doskonała pigwowa nalewka postawiła nas na nogi i wprawiła w dobry humor :)


Pożegnanie z leśniczym, dziękujemy Edziu za wskazanie krótszej, piękniejszej, prowadzącej przez środek lasu drogi :)


Nie obyło się bez złapania gumy.
Kochany mąż, zaopatrzony we wszelkiego rodzaju sprzęt zapasowy i naprawczy, dętkę wymienił :)


Relaksik :)


Główny gwóźdź programu.
W drodze na podnośnię statków Niederfinow w Niemczech.




Windowa podnośnia statków.
Różnica poziomu wód wynosi 36 metrów.
Różnicę tę, statki pokonują w wypełnionej wodą olbrzymiej wannie, która jest podnoszona lub opuszczana za pomocą mechanizmów zębatkowych.
Całkowita wysokość to 52m, szerokość 27m, długość 94m.
Obok budują nową, jeszcze większą.
Ogrom tej budowli robi potężne wrażenie na zwiedzających. Podnośnia jest otwarta dla zwiedzających, można tam wejść (bilecik kosztuje tylko 2 Eur ). Warto jednak zapłacić i mieć możliwość zobaczenia tej skomplikowanej budowli.








Panorama z góry podnośni.




Zasłużony odpoczynek.

Udział wzięli, od lewej:
 Kiniu , mąż , ja, Gitara, koleżanka Kasia ( dojechała do nas) i Fiona.




Ogoniasty też był na tym wyjeździe ale niewiele miałam czasu aby go podziergać więc spokojnie sobie odpoczywał, chociaż on :)
W drodze powrotnej szczęście nam dopisało, jechaliśmy z wiatrem i powrotne 110 km przejechaliśmy, z postojami na odpoczynek w 8 godzin.
Do domu wróciliśmy zmęczeni ale szczęśliwi.

A jakie Wy macie doświadczenia rowerowe ? Jeździcie na rowerach ?
Bo ja się przyznaję, rowerowanie nie jest moją największą pasją ale lubię jeździć. Po takiej wycieczce jestem z siebie zadowolona i dumna, że zdołałam pokonać  tyle kilometrów a przy okazji pozbyłam się dość sporo zbędnych kalorii :)

Jeśli to czytacie to znaczy, że dotrwałyście do końca postu- dziękuję :)
pa pa
miłego wieczorku :)








7 komentarzy:

  1. Jako zapalona rowerzystka jestem pod ogromnym wrażeniem Waszej trasy, osobiście uwielbiam pedałować, ale nigdy nie byłam na takim rowerowym rajdzie, po prostu nigdy się nie złożyło:( Mam nadzieję, że zdążę jeszcze Tego w życiu doświadczyć. Winda dla statków powaliła mnie , pierwszy raz o czymś takim słyszałam i w ogóle cała majówka godna pozazdroszczenia , pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiola dziękuję za uznanie. Polecam, doświadczenie i wrażenia nie zapomniane :) To była nasza trzecia taka większa wyprawa i chłopaki już w planach mają następną, na Hel. Nie wiem czy dam radę :)
      Winda dla statków jest ogromna i naprawdę robi wielkie wrażenie, też nigdy tego nie widziałam. Słyszałam, owszem ale jak to zobaczyłam to myślałam, że wjechaliśmy do jakiegoś miasta bo ta nowa podnośnia, która jest w budowie, wygląda jak ogromne wieżowce.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Kobieto, jestem pełna podziwu i szacunku, ja to chyba bym uciekła i wracała pociągiem. Rower nie jest dla mnie, a szkoda bo mój Niemąż namiętnie jeździ i moglibyśmy jeździć razem, gdyby nie to, że ja po prostu się boję:(
    Ale to co zobaczyliście to wasze, a piękne te widoki.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia, też miałam takie myśli ale żeby się dostać na pociąg musiałabym jechać ok. 20 km pod górkę :) Poza tym nie chciałam robić przykrości mężowi.
      Boisz się, dlaczego ?
      Widoki i zwiedzone obiekty to ogromny bonus :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jolu, powaliłaś mnie na kolana! Podziwiam Cię jeszcze bardziej! Mimo tych kryzysów, o których pisałaś w poście jesteś twardą kobietą! Też bym tak chciała,ale mam podobnego stracha jak Sylwia...Pozdrawiam majowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia dziękuję. Czy jestem Twarda ? Tak, to była walka z własną słabością, wygrałam ją :) Po każdym wyjeździe jestem też silniejsza kondycyjnie i z tego jestem zadowolona :)
      Pozdrawiam mocno :)

      Usuń
  4. O cho...inka!! Ale jestem pod wrażeniem tej wycieczki, ciekawej trasy, przejechanych kilometrów, kondycji, i całej reszty.....Super:) Ja trochę jeżdżę, ale tak bardziej ''lajtowo". Podziwiam i trochę....zazdroszę takiej organizacji:)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Babojolowy zawrót głowy , Blogger